wtorek, 31 grudnia 2013

3. Gra w butelkę.

- Czy ty, kurwa, oszalałaś?! – Camille rozdarła się na całe gardło na Jo, gdy tylko weszły do jej mieszkania, by przygotować się na wieczór.
- No ale o co ci chodzi?! – Jo broniła się jak potrafiła. – Chodzi ci o Logana?!
- Raczej?!
- No to powiem wprost! On będzie zainteresowany Avril, nie tobą! Cami, nie bój się!
- Dzięki – mruknęła i poszła do łazienki zmyć makijaż, by potem nałożyć nowy.
Jo podeszła do drzwi i powiedziała do niej:
- Idę do chłopaków powiedzieć im o wieczorze, powinni się zgodzić! – krzyknęła, po czym wyszła.
Dotarła do mieszkania pani Knight i chłopaków. Zapukała. Usłyszała miłe „proszę”, toteż chwyciła klamkę i ją popchnęła. Ujrzała Big Time Rush w całym składzie na kanapie, grających zażarcie w ich nowy zakup – grę wideo. Podobno spisywała się wyśmienicie. Jo uśmiechnęła się do samej siebie, gdy ich zobaczyła.
- Hej Jo! – krzyknął Carlos, nie odrywając się od swojej gry. Bardzo wciągała – tak słyszała.
- Cześć kotku – uśmiechnął się do niej Kendall, jednak nie przerwał gry.
- Hej, hej – zaśmiała się, po czym do nich podeszła. – Słuchajcie, macie plany na wieczór?
- Nie, nawet na najbliższy tydzień. Gustavo złapało przeziębienie, więc nici z prób – poinformował ją Logan, po czym wydał krzyk zwycięstwa.
- No weź… - przeciągnął przegrany Carlos. – Znowu wygrałeś.
- Nie fair – zaśmiał się James, który w grze zajął drugie miejsce. Przybił z Loganem żółwika.
- Chłopacy, posłuchacie mnie wreszcie? – Jo nie mogła czekać w nieskończoność, aż oni przestaną się sobą zajmować.
- Słuchamy cię od początku – zaśmiał się Kendall, jednak gdy ujrzał minę Jo, dotarło do niego, że głupio powiedział. – No mów.
- Otóż do Palm Woods przyszła nowa dziewczyna, Avril. Chcemy z Camille wam ją przedstawić, a zarazem spędzić miły wieczór… czy chcielibyście spędzić z nami wieczór? U was? – zaproponowała. – U Avril raczej nie, bo jest świeżo po przeprowadzce. U mnie jest ojciec, a u Camille niewyobrażalny bałagan – mówiąc to, spojrzała na Logana.
Chłopacy spojrzeli po sobie, po czym potrząsnęli zgodnie głowami.
- Pewnie, wbijajcie. O której godzinie? – spytał James. – Muszę przygotować sobie fryzurkę i wyprasować koszulę. Trzeba dobrze wypaść przed nową. Miejmy nadzieję, że nie jest ruda – zaśmiał się, ale gdy spojrzał na niepewną minę Jo, zapytał cicho – Jest ruda?
Jo potrząsnęła głową.
- A, to ja się nie ubieram w garnitur – machnął ręką, po czym rozłożył się na kanapie.
Kendall zaśmiał się z głupoty przyjaciela, po czym powtórzył jego pytanie:
- To o której godzinie?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * ** * * *
- To co robimy? – zapytała, sympatycznie się uśmiechając, Avril, po zapoznaniu się z każdym z zespołu. Co prawda James przez pierwsze minuty był niezbyt pozytywnie nastawiony do Avi, szczególnie przez jej kolor włosów, jednak potem zaczął z nią zwyczajnie rozmawiać. Zwyczajnie – czyli o sobie. Nawet można było wyczytać z tej rozmowy flirty. Z jego strony oczywiście. Specjalnie usiadł koło niej na kanapie tak, aby nikt inny nie mógł na niej siąść. Co prawda Logan próbował, ale usiadł sobie na dostawionym fotelu, dosyć blisko Avril.
- Może w butelkę? – zaproponował ironicznie Kendall, jednak, o dziwo, zyskał wielkie poparcie dla tego pomysłu. – Serio? Chcecie? – upewnił się, nie mogąc za bardzo w to uwierzyć. Uśmiechnął się. Potrząsnęli głowami. Wszyscy.
- Okej – odparł Logan i wstał, w poszukiwaniu butelki, którą mogliby kręcić. Wybrał pierwszą lepszą na blacie.
- Mam! – zawołał.
- Yeaaah! – ucieszyli się wszyscy zgodnie.
- To niech Avi zakręci. Jako nowy członek naszej grupy – zdecydował za wszystkich Logan, jednak nikt się nie przeciwstawił. Każdy był za.
- Wow, dziękuję – uśmiechnęła się do chłopaka i zakręciła. Wypadło na Carlosa.
- Pytanie czy zadanie?
- Hm… pytanie – zdecydował i czekał, aż Avril wymyśli pytanie.
- Którą z Jenniferek lubisz najbardziej? – spytała w końcu, będąc dumną ze swojego pomysłu.
- Kiedy zdążyłaś je poznać?  - zapytał zaskoczony Kendall.
- Poznać nie, ale widziałam je, na dodatek James zdążył mnie już wtajemniczyć – zaśmiała się przyjaźnie, spoglądając rozbawiona na bruneta.
- To wcale nie takie zabawne – odparł, ale sam się uśmiechnął.
- No, Carlos, odpowiadaj na pytanie – Camille pośpieszyła go, tym samym pierwszy raz odzywając się tego wieczoru, aczkolwiek zaraz tego pożałowała. Przywołała tym na siebie spojrzenie Logana. Nie odwzajemniła spojrzenia. A on wciąż, niczym sztylet, wbijał w nią swój smutny wzrok. Sam nie wiedział, jak się teraz czuje, ani co czuje w stosunku do Cami. Wstyd mu było, że ją wyzwał, ale czy rozstania było mu żal?
- No to… blondynka – powiedział, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, wraz z Carlosem.
- Nie mówiłeś, że lubisz blondynki – zapytał „z żalem” Kendall, ale zaraz zebrał „plaskacza” od Jo.
- A ty, idioto, nie mówiłeś, że takowych nie lubisz! – udawała złą Jo.
- Jak na aktorkę to ci to słabo wyszło, kochanie – zaśmiał się Kendall i pocałował ją w czoło.
- Ale co?
- Udawanie.
- Osz ty – zaśmiała się.
- Carlos, kręć – ponaglił go Logan.
Szatyn zakręcił z całej siły butelką tak, że kręciła się i kręciła i kręciła…
- Musiałeś tak mocno? – zapytał James, uderzając się dłonią w czoło i śmiejąc.
W końcu przestała i wypadło na Kendalla.
- Zadanie – wyprzedził pytanie Carlosa blondyn, uśmiechając się przebiegle.
- Zjedz paczkę chipsów czosnkowych w minutę – od razu wymyślił zadanie dla przyjaciela.
- O matko – zaśmiał się nerwowo, a James rzucił mu daną paczkę.
- Czas… start! – krzyknął Carlos, a wszyscy dopingowali przyjaciela. Logan patrzył na telefon i czekał, aż minie minuta.
- Czas… 3, 2, 1 i… koniec! – krzyknął, automatycznie unosząc rękę w górę.
Kendall wykonał zadanie. Ale jeszcze chwila i by wypluł to, co miał już w ustach.
- Brawo! – krzyknęli wszyscy, a Jo dodała:
- Póki nie umyjesz zębów, nie całuję się z tobą – oświadczyła uśmiechając się, aczkolwiek gdy ujrzała smutną minę jej chłopaka, powiedziała – no dobra – i pocałowała go w usta.
- Kręć – powiedziała uśmiechnięta Avril, gdy skończyli pocałunek.
Tym razem butelka kręciła się o wiele krócej – wypadło na Avi.
- O, znowu ja…
- Zadanie czy pytanie?
- Biorąc pod uwagę, jakie było ostatnie zadanie, preferuję i wybieram pytanie – zaśmiała się.
- No to… gdybyś zobaczyła Logana całującego się z inną dziewczyną, poczułabyś zazdrość? – spytał Kendall, czując mordercze spojrzenie przyjaciela.

- Generalnie nie powinnam była ówcześnie jej czuć, albowiem nie jestem z Loganem w związku, ale… chyba bym poczuła – lekko się zarumieniła, a Logan przywalił sobie dłonią w twarz, śmiejąc się, po czym spojrzał uśmiechnięty na Avi, a ta odwzajemniła uśmiech. Camille spoglądała na to wszystko bezuczuciowo, choć zapewne w głębi jej serca zrodziła się zazdrość. Rok bycia razem to w końcu nie jest dwudniowa znajomość, nieprawdaż? 

2. Niepewne uczucia.

- Jo, wpadniesz do mnie? – blondynka usłyszała smutny głos w słuchawce. – Albo… ja mogę do ciebie… chyba, że spotkasz się teraz z Kendallem… albo wiesz, nie, ja cofam, co mówiłam...
- Camille, spokojnie! Co się dzieje?! Już zaraz u ciebie będę! – zapewniła przyjaciółkę dziewczyna i szybko założyła swoją ulubioną, czarną bluzę i wybiegła pędem z mieszkania.
W ciągu trzech minut była pod drzwiami Camille. Zapukała do niej. Stresowała się, sama nie wiedząc, czemu. W duchu pocieszała się, że jej przyjaciółka nie wygrała castingu do najnowszego serialu i szybko zdoła ją udobruchać. Jednakże po głosie wyczuła, że nie jest to prosta sprawa. W końcu brunetka otworzyła jej drzwi. Była cała zapłakana – tusz do rzęs spływał po jej gładkich policzkach, włosy były rozczochrane, a ona sama lekko zgarbiona i smętnie podciągała nosem.
- Wejdź, proszę – wyszeptała i otworzyła szerzej drzwi, by zgrabna, wschodząca aktorka mogła wejść do jej małego mieszkania.
- Camille, co się stało? – zapytała czule Jo, przytulając do siebie mocno i stanowczo przyjaciółkę. Ta z trzaskiem zamknęła drzwi wejściowe i odwzajemniła uścisk oraz zwyczajnie się rozpłakała. Chciała zgrywać silną, tę, która się nie poddaje, nie rozkleja się po pierwszym lepszym rozstaniu, aczkolwiek nie wychodziło jej to za dobrze, pomimo jej zdolności aktorskich. W chwilach słabości nie potrafiła udawać, kłamać. Dziewczyna ta była wrażliwa wewnątrz, na zewnątrz stanowcza i uszczypliwa. Teraz zaś… okazała całą siebie.
- To k-koniec… - wyszeptała, wtulając się w przyjaciółkę. Ta spokojnie przekierowała je na czarną, miękką kanapę z tysiącem poduszek. Jo, w uścisku pomasowała Camille po plecach i odezwała się cicho, wolno i spokojnie:
- Koniec, ale czego? Pamiętaj, kochana, mi możesz powiedzieć wszystko…
Cami zastanawiała się czy wszystko opowiedzieć. Nie to, aby nie ufała Jo – co to, to na pewno nie. Aczkolwiek… była to dla niej tak intymna sprawa… w końcu Logan zachował się jak zwyczajny cham, zwyczajny skurwiel. Co miała zrobić? Nie chciała, aby Jo pomyślała sobie, iż spotykała się ze skończonym debilem. Poza tym, szybko by się ta wieść rozniosła – koniec końców, ona i Logan już są całkiem popularni. Źle by wpłynęło to wówczas na wizerunek chłopaka, a Camille, pomimo nienawiści, jaką teraz do niego żywiła, nie chciała, aby jego marzenia legły w gruzach. Nie chciała, by cierpiał. Wystarczyło, że ona cierpi.
- Jo, Logan mnie rzucił… - powiedziała, odsuwając się od przyjaciółki. Przetarła oczy dłońmi, ale gdy blondynka podała jej chusteczkę, skorzystała z jej propozycji, albowiem była zdecydowanie lepsza.
- Dzisiaj?! W ten dzień?! – niemalże krzyknęła, gdyż pamiętała, jak wczoraj Camille nie mogła się doczekać ich pierwszej, okrągłej rocznicy. Byli razem już rok, cudownie im się układało, a w najważniejszym dniu w ciągu tego roku dla nich obojga dowiaduje się, iż on perfidnie ją rzucił?
- Tak. Powiedział, żebyśmy się nie oszukiwali, że coś z tego będzie… - wyszeptała.
- A to cham… nie spodziewałam się tego po nim… - Jo popatrzyła się w martwy punkt, jak gdyby próbowała wyobrazić sobie tę kłótnię, bo zwyczajnie nie wierzyła w to, co usłyszała.
- Myślisz, że żałuje tego, co powiedział? – spytała cicho Camille, patrząc w oczy przyjaciółki.
- Tak… - odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko, ponownie przytulając dziewczynę.
- Ale ja nie żałuję tego, co powiedziałam czy też tego, co on wypowiedział – Jo spojrzała na nią zdziwiona.
- To… dlaczego… płaczesz? – zapytała się, odchylając się od niej, by ujrzeć jej twarz. Myślała, że sobie żartuje, ale w takiej chwili?
- Nie wiem… po prostu płaczę z powodu tych przymiotników, jakie do mnie dopasował. A nie z tego, że… nie… ten, no… - nie mogła wydusić z siebie tych słów.
- Że zerwaliście? Nie rusza cię to? – zapytała zaskoczona Jo. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć.
- Nie, w końcu. Bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy. Tylko te słowa mnie zabolały… nic więcej – zapewniła ją. Była całkowicie poważna.
- Początkowo – zaczęła Cami – chciałam płakać z powodu rozstania. Ale on traktował mnie jako swoją własność, pilnował mnie, permanentna inwigilacja. Gdziekolwiek bym z innym mężczyzną się nie pojawiła, on już zaraz przy mnie był ze zdenerwowanym spojrzeniem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem wolna, mogę odzywać się do każdego faceta, jakiego chcę. Mam wolne popołudnia, nikomu nie muszę się spowiadać, gdzie idę, bądź gdzie byłam albo nawet gdzie planuję iść. Nikt się mną nie rządzi, jestem sama. Jestem wolna. Tego mi brakowało – powiedziała, w końcu się uśmiechając.
Jo również się uśmiechnęła, jednak wcale nie było jej do uśmiechu.
- Sztucznie się uśmiechasz, dlaczego? – zapytała Camille, przekrzywiając lekko głowę.
- Bo mi tu nic nie pasuje! – powiedziała głośno, ale ciężko było to zaliczyć do krzyku.
- Czemu? – spytała jeszcze bardziej zdziwiona.
- Dzwonisz do mnie zapłakana. Przybiegam. Ostatnimi siłami otwierasz mi drzwi. Płaczesz i mówisz, że Logan cię rzucił. Opowiadasz mi to. A teraz mówisz, że jest zajebiście i czujesz się wolna, jedynie jego słowa o tobie cię zraniły?! O co tu chodzi?! – Jo nie miała w ogóle pojęcia, co się tutaj dzieje.
- Bez przesady – powiedziała Camille tonem typowym dla siebie – nie jestem taka durna. Wyzywał mnie od debilek. Gdyby Kendall cię… - zaczęła, jednak Jo nie pozwoliła jej dokończyć.
- Stop – powiedziała, hamując ją rękoma. – Stop –powtórzyła. – Skoro lepiej się czujesz, to pójdziemy nad basen? – chciała sprawdzić, czy Cami nie udawała, że rozstanie w ogóle nie wpłynęło na jej płacz.
- Pewnie – uśmiechnęła się – jedynie muszę poprawić  sobie makijaż, bo trochę się rozmazałam – zaśmiała się pierwszy raz tego dnia. Tego dnia. Dnia, który miał być najlepszym w jej i Logana życiu.
- To poczekam – uśmiechnęła się, a ta wstała i ruszyła do łazienki. – To jest dziwne… - powiedziała blondynka sama do siebie, gdy tamta zniknęła za drzwiami.
*  * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
- O, cześć, Avril jestem – przywitała się nad basenem z Camille Nowoprzybyła.
- Witaj, Cami jestem – uśmiechnęła się promiennie do zgrabnej, rudej dziewczyny.  – Nowa?
- Nowa, nowa – potwierdziła.
- Aktorka, piosenkarka...? – zapytała Jo, tym samym przyłączając się do rozmowy.
- Aktorka.
- A, to ty byłaś w tym filmie Świt? Grałaś tę Lilę? – upewniła się blondynka.
- Tak, dokładnie – zaśmiała się. – Masz dobre oko. Ta rola to było nie lada wyzwanie.
- Wierzę i wiem, także jesteśmy aktorkami – roześmiała się Camille.
- Naprawdę? Rany, nie spodziewałam się, że będzie tu tak sympatycznie.
- Poznałaś już tutaj kogoś? – spytała z ciekawości Jo.
- Tak – potwierdziła. – Taką słodką, małą brunetkę, która chodziła z jakimś lekko strasznym mężczyzną – zachichotała Avril – Logana, tego przystojnego chłopaka, Lucy, która swoją drogą ma świetne, rockowe kawałki i zabawnego Carlosa oraz Was, dziewczyny – zakończyła wymieniać z uśmiechem.
- To nieźle jak na jeden dzień – pochwaliła ją blondynka, ukradkiem spoglądając na Camille. W końcu Avril nie była nieatrakcyjna, wręcz przeciwnie i na dodatek poznała już Logana, którego określiła jak określiła. Na twarzy jej przyjaciółki nie było jednak widać wielkich zmian. Jo już nie wiedziała, czy to jej oczy płatają figle, czy tak jest naprawdę, ale miała wrażenie, że brunetka jedynie lekko spochmurniała.
- Może się umówimy na ten wieczór? – zapytała Jo, uśmiechając się do Avi.
- Hm… mówisz o babskim wieczorze? – zaśmiała się sympatycznie.
- Niekoniecznie… jakbyście pozwoliły, zabrałabym Kendalla…
- A kto to? – zaintrygowana zapytała.
- Mój chłopak, przyjaciel Logana, tego, którego już poznałaś.
- A ty, Camille? Z kim wbijesz? – zaśmiała się przyjaźnie Nowa.
- Do dziesiątej rano miałabym z kim, aczkolwiek już nie mam… może James i Carlos z Big Time Rush dotrzymają nam towarzystwa? – zaproponowała.
- A to Logan jest z tego zespołu, nieprawdaż?
- Tak… - odpowiedziała niepewnie Camille.
- To… może on… no wiecie, on też?
- Pewnie! – Jo wyprzedziła Cami, która z pewnością odpowiedziałaby coś w stylu „on jest dzisiaj zajęty…”. Blondynka miała szczerą nadzieję, iż tym spotkaniem pogodzi jej przyjaciółkę z chamskim co prawda, Loganem.
- Ale… - zaczęła Camille, jednak Jo kopnęła ją w stopę. „Ał” wydobyła z siebie ciche jęknięcie brunetka.
- Co ale? – Avril niezbyt wiedziała, w jakim kierunku zmierza rozmowa.
- Camille chciała powiedzieć, że… że mamy mało czasu na przygotowanie się do tego wieczoru i powiadomienia o tym chłopaków, jednakże, kochana Cami, damy sobie radę – zmyśliła, patrząc się znacząco na brunetkę.
- Okej, to ja spadam, bo muszę jeszcze posprzątać w swoim pokoju. Ach, te przeprowadzki – zaśmiała się. – To gdzie się spotykamy?
- To może… my do ciebie wpadniemy i razem pójdziemy do chłopaków? – zaproponowała pełna życia i pomysłów Jo.
- Okej… 4G…

- Zapamiętamy.

1. Koniec to czasem początek

- Nie, Logan, nie możesz być zazdrosny o każdego możliwego faceta, do którego się odezwę, bądź podejdę! - Camille krzyknęła, aż wszystko w jej pokoju się zatrzęsło.
- A czy ty możesz flirtować z każdym?! - warknął, nie wiedząc, że w tym starciu nie ma najmniejszych szans,
- Nie, ale czy to robiłam?! NIE! A ty jesteś chorobliwie zazdrosny! To się robi niezdrowe, a ja czuję, że mi nie ufasz! W ogóle! - Camille krzyczała w niebogłosy, ze łzami w oczach. Chłopak wbijał w nią swój zazdrosny wzrok niczym sztylet.
- A jak mam ufać, skoro szlajasz się w tę i we w tę z każdym przypadkowym gościem?! - Logan już eksplodował.
- Na tym polega zaufanie! Mam przecież rolę w serialu! - broniła się Camille.
- A czy związek polega na tym, żeby unikać swojego chłopaka jak tylko się da, szlajać się z innymi, tłumacząc, że to praca, a potem pierdolić o zaufaniu?! - chłopak zaczął używać mocniejszych słów, co dziewczynie ani trochę się nie spodobało. Ba, jeszcze bardziej wybuchnęła.
- Ja pierdolę?! Ja?! Ty chamie! Jak śmiesz w ogóle tak się do mnie wyrażać?! Gdzie jest stary Logan?! 

Kłótnia jeszcze chwilę trwała, doszło do wielu mocnych słów, które raniły niczym żyletki. W końcu on zakończył ten spór:
- Camille, dajmy sobie spokój. To koniec. Nie oszukujmy się. Nie pasujemy do siebie - powiedział chłodno, acz dobitnie chłopak i wyszedł z mieszkania swojej dawnej dziewczyny, trzaskając z całej siły drzwiami tak, że szyby w oknach zadrżały. 
*oczami Camille*
Nie mogłam w to uwierzyć… to koniec… koniec… sama nie wiedziałam, czego… koniec szczęścia czy mordęgi?… Nie miałam pojęcia, co czuję do Logana… Na pewno go kochałam… ale czy mogę to powiedzieć w czasie teraźniejszym?… Był słodki. Pierwsze dni naszej znajomości, pierwsze spojrzenia… pierwsze zbliżenia i pierwszy pocałunek… pierwsza randka… pierwsza kłótnia… pierwsza wycieczka…
On, wrażliwy chłopak z Minnesoty, zakochał się w niej, skromnej dziewczynie, mieszkającej w Palm Woods. Te jego czułe spojrzenia, domaganie się pocałunków… był słodki. Do czasu. Gdy tylko zaczęły się mi sypać propozycje do zagrania ról w całkiem dobrych produkcjach, Logan od razu się zmienił. Kiedy wybrałam rolę w serialu (melodramat), musiałam spotykać sie na dodatkowe ćwiczenia z kolegą z planu, Maxem. Nic między nami nie zaszło, zwyczajne pocałunki według scenariusza. Ale oczywiście Logan mi nie ufał… zrobił się wredny… chamski… wulgarny… nieprzewidywalny… stracił urok, ten urok, w którym się zakochałam. A teraz rzucił mnie, bo mi nie ufał… żal ściskał mi serce, ale to, co do mnie powiedział, utwierdzało mnie w przekonaniu, że to, co zrobił, było dobre dla nas obojga… Nie powinnam była się w to pakować. Zapomnę o jego oczach, pocałunkach, czułości, ramionach, cieple, jakim mnie obdarzał… tfu, co ja myślę?! Od razu o nim zapomnę, nim się obejrzę…
*narrator*
Mimo tych myśli, po policzku spłynęły dwie, a może trzy łzy, a zrezygnowana dziewczyna rzuciła się na łóżko i przykryła poduszką. 

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 

Całkowicie wkurzony Logan tak szybko szedł przez korytarz, że nie zauważył młodej dziewczyny, na którą wpadł. Zderzyli się i upadli oboje na ziemię. 
Chłopak szybko się otrząsnął i zobaczył młodą, zgrabną dziewczynę o rudych włosach leżącą na ziemi. Śmiała się.
- Przepraszam najmocniej, zamyślony byłem… - przeprosił speszony, podając dziewczynie rękę, aby mogła wstać.
- Ja także przepraszam, na pewno nie doszłoby do tego, gdybym nie była tak zapatrzona w moją komórkę - uśmiechnęła się i przyjrzała się swojemu urządzeniu, czy nie ma żadnych rys poprzez mocny upadek.
- Nic… się nie porysował?… - zapytał niepewnie Logan.
- Nie, te rysy już na nim były… Stara, dobra, wierna Nokia - uśmiechnęła się promiennie. - Avril jestem. Ale wolę Avi. 
- Logan, miło mi cię poznać,… Avi - wydukał. Onieśmieliła go. Jej uśmiech wręcz go oślepiał. Ale… w jego sercu wciąż była Camille.
- To do zobaczenia, śpieszę się na plan, może się kiedyś przy okazji gdzieś spotkamy… do zobaczenia! - pożegnała się i ponownie uśmiechnęła.
- Do zobaczenia… - odpowiedział, wciąż zastanawiając się nad jej personą. Była nadzwyczaj zgrabna, jedynie efekt psuły te włosy… "mogłaby przefarbować" - pomyślał, a potem zaśmiał się z samego siebie.
Dziewczyna wyraźnie poprawiła mu humor, toteż Logan nie musiał tłumaczyć się chłopakom ze swoich emocji.
- Hej, co tam u was? - spytał radośnie, po wkroczeniu do ich mieszkania. 
- Co ty taki szczęśliwy? Kleju się nawciągałeś? - zapytał ironicznie James, który nie miał humoru od kilku dni, albowiem jedna z Jenniferek rzuciła go. A on… był nią zauroczony.
- Gorzej ci? - spytał ironicznie przyjaciela, ale zaraz się roześmiał. - Jak tam, nie przeszło ci? 
- Nie. Takie samo bagno jak wcześniej - mruknął żałośnie brunet, popijając sok ze świeżo wyciśniętych, pachnących pomarańczy. 
- Długo coś byłeś u tej swojej Camille… - uśmiechnął się Kendall, zamiatając okruchy z podłogi długą miotłą.
- Już nie takiej mojej… - fuknął Logan i właśnie chciał zmienić temat na jakiś wygodniejszy, jednakże jego przyjaciel o blond włosach był bezapelacyjnie szybszy:
- Że co?… Chyba nie chcesz powiedzieć, że wy… - Kendall chciał usłyszeć, że to żart, nieudolny na dodatek. Logan był zbyt radosny jak po rozstaniu. A także po rozstaniu z… Camille.
- No tak… ale daj to mi zachować dla siebie, co? - poprosił go, a przyjaciel już o nic nie pytał, gdyż wiedział, że w starciu z Loganem nie ma najmniejszych szans, gdyż ten nie należał do wylewnych osób. 
- Okej, jak uważasz… - westchnął, a do rozmowy włączył się ożywiony James:
- Ona ciebie czy ty ją?! - zapytał podekscytowany.
- Ja ją - uśmiechnął się lekko Logan.
- Że ty ją? - Kendall niemalże się rozdarł. - To po cholerę o nią tyle walczyłeś?! - żywo gestykulował - po jaką cholerę tyle za nią biegałeś, całowałeś, jęczałeś? A teraz jeszcze jesteś w cudownym nastroju! 
- Oskarżała mnie bezpodstawnie i poczułem, że zacząłem się dusić w tym związku - spokojnie wytłumaczył, a po chwili zastanowienia, zapytał zaintrygowany. - A co ty się oburzyłeś?
- Byliście piękną parą, Logan. Nie byliście zwykli.
- Ale stary, nie wiesz nawet, jak ja się teraz zajebiście czuję! Wreszcie poczułem, że oddycham!