wtorek, 31 grudnia 2013

2. Niepewne uczucia.

- Jo, wpadniesz do mnie? – blondynka usłyszała smutny głos w słuchawce. – Albo… ja mogę do ciebie… chyba, że spotkasz się teraz z Kendallem… albo wiesz, nie, ja cofam, co mówiłam...
- Camille, spokojnie! Co się dzieje?! Już zaraz u ciebie będę! – zapewniła przyjaciółkę dziewczyna i szybko założyła swoją ulubioną, czarną bluzę i wybiegła pędem z mieszkania.
W ciągu trzech minut była pod drzwiami Camille. Zapukała do niej. Stresowała się, sama nie wiedząc, czemu. W duchu pocieszała się, że jej przyjaciółka nie wygrała castingu do najnowszego serialu i szybko zdoła ją udobruchać. Jednakże po głosie wyczuła, że nie jest to prosta sprawa. W końcu brunetka otworzyła jej drzwi. Była cała zapłakana – tusz do rzęs spływał po jej gładkich policzkach, włosy były rozczochrane, a ona sama lekko zgarbiona i smętnie podciągała nosem.
- Wejdź, proszę – wyszeptała i otworzyła szerzej drzwi, by zgrabna, wschodząca aktorka mogła wejść do jej małego mieszkania.
- Camille, co się stało? – zapytała czule Jo, przytulając do siebie mocno i stanowczo przyjaciółkę. Ta z trzaskiem zamknęła drzwi wejściowe i odwzajemniła uścisk oraz zwyczajnie się rozpłakała. Chciała zgrywać silną, tę, która się nie poddaje, nie rozkleja się po pierwszym lepszym rozstaniu, aczkolwiek nie wychodziło jej to za dobrze, pomimo jej zdolności aktorskich. W chwilach słabości nie potrafiła udawać, kłamać. Dziewczyna ta była wrażliwa wewnątrz, na zewnątrz stanowcza i uszczypliwa. Teraz zaś… okazała całą siebie.
- To k-koniec… - wyszeptała, wtulając się w przyjaciółkę. Ta spokojnie przekierowała je na czarną, miękką kanapę z tysiącem poduszek. Jo, w uścisku pomasowała Camille po plecach i odezwała się cicho, wolno i spokojnie:
- Koniec, ale czego? Pamiętaj, kochana, mi możesz powiedzieć wszystko…
Cami zastanawiała się czy wszystko opowiedzieć. Nie to, aby nie ufała Jo – co to, to na pewno nie. Aczkolwiek… była to dla niej tak intymna sprawa… w końcu Logan zachował się jak zwyczajny cham, zwyczajny skurwiel. Co miała zrobić? Nie chciała, aby Jo pomyślała sobie, iż spotykała się ze skończonym debilem. Poza tym, szybko by się ta wieść rozniosła – koniec końców, ona i Logan już są całkiem popularni. Źle by wpłynęło to wówczas na wizerunek chłopaka, a Camille, pomimo nienawiści, jaką teraz do niego żywiła, nie chciała, aby jego marzenia legły w gruzach. Nie chciała, by cierpiał. Wystarczyło, że ona cierpi.
- Jo, Logan mnie rzucił… - powiedziała, odsuwając się od przyjaciółki. Przetarła oczy dłońmi, ale gdy blondynka podała jej chusteczkę, skorzystała z jej propozycji, albowiem była zdecydowanie lepsza.
- Dzisiaj?! W ten dzień?! – niemalże krzyknęła, gdyż pamiętała, jak wczoraj Camille nie mogła się doczekać ich pierwszej, okrągłej rocznicy. Byli razem już rok, cudownie im się układało, a w najważniejszym dniu w ciągu tego roku dla nich obojga dowiaduje się, iż on perfidnie ją rzucił?
- Tak. Powiedział, żebyśmy się nie oszukiwali, że coś z tego będzie… - wyszeptała.
- A to cham… nie spodziewałam się tego po nim… - Jo popatrzyła się w martwy punkt, jak gdyby próbowała wyobrazić sobie tę kłótnię, bo zwyczajnie nie wierzyła w to, co usłyszała.
- Myślisz, że żałuje tego, co powiedział? – spytała cicho Camille, patrząc w oczy przyjaciółki.
- Tak… - odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko, ponownie przytulając dziewczynę.
- Ale ja nie żałuję tego, co powiedziałam czy też tego, co on wypowiedział – Jo spojrzała na nią zdziwiona.
- To… dlaczego… płaczesz? – zapytała się, odchylając się od niej, by ujrzeć jej twarz. Myślała, że sobie żartuje, ale w takiej chwili?
- Nie wiem… po prostu płaczę z powodu tych przymiotników, jakie do mnie dopasował. A nie z tego, że… nie… ten, no… - nie mogła wydusić z siebie tych słów.
- Że zerwaliście? Nie rusza cię to? – zapytała zaskoczona Jo. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć.
- Nie, w końcu. Bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy. Tylko te słowa mnie zabolały… nic więcej – zapewniła ją. Była całkowicie poważna.
- Początkowo – zaczęła Cami – chciałam płakać z powodu rozstania. Ale on traktował mnie jako swoją własność, pilnował mnie, permanentna inwigilacja. Gdziekolwiek bym z innym mężczyzną się nie pojawiła, on już zaraz przy mnie był ze zdenerwowanym spojrzeniem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem wolna, mogę odzywać się do każdego faceta, jakiego chcę. Mam wolne popołudnia, nikomu nie muszę się spowiadać, gdzie idę, bądź gdzie byłam albo nawet gdzie planuję iść. Nikt się mną nie rządzi, jestem sama. Jestem wolna. Tego mi brakowało – powiedziała, w końcu się uśmiechając.
Jo również się uśmiechnęła, jednak wcale nie było jej do uśmiechu.
- Sztucznie się uśmiechasz, dlaczego? – zapytała Camille, przekrzywiając lekko głowę.
- Bo mi tu nic nie pasuje! – powiedziała głośno, ale ciężko było to zaliczyć do krzyku.
- Czemu? – spytała jeszcze bardziej zdziwiona.
- Dzwonisz do mnie zapłakana. Przybiegam. Ostatnimi siłami otwierasz mi drzwi. Płaczesz i mówisz, że Logan cię rzucił. Opowiadasz mi to. A teraz mówisz, że jest zajebiście i czujesz się wolna, jedynie jego słowa o tobie cię zraniły?! O co tu chodzi?! – Jo nie miała w ogóle pojęcia, co się tutaj dzieje.
- Bez przesady – powiedziała Camille tonem typowym dla siebie – nie jestem taka durna. Wyzywał mnie od debilek. Gdyby Kendall cię… - zaczęła, jednak Jo nie pozwoliła jej dokończyć.
- Stop – powiedziała, hamując ją rękoma. – Stop –powtórzyła. – Skoro lepiej się czujesz, to pójdziemy nad basen? – chciała sprawdzić, czy Cami nie udawała, że rozstanie w ogóle nie wpłynęło na jej płacz.
- Pewnie – uśmiechnęła się – jedynie muszę poprawić  sobie makijaż, bo trochę się rozmazałam – zaśmiała się pierwszy raz tego dnia. Tego dnia. Dnia, który miał być najlepszym w jej i Logana życiu.
- To poczekam – uśmiechnęła się, a ta wstała i ruszyła do łazienki. – To jest dziwne… - powiedziała blondynka sama do siebie, gdy tamta zniknęła za drzwiami.
*  * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
- O, cześć, Avril jestem – przywitała się nad basenem z Camille Nowoprzybyła.
- Witaj, Cami jestem – uśmiechnęła się promiennie do zgrabnej, rudej dziewczyny.  – Nowa?
- Nowa, nowa – potwierdziła.
- Aktorka, piosenkarka...? – zapytała Jo, tym samym przyłączając się do rozmowy.
- Aktorka.
- A, to ty byłaś w tym filmie Świt? Grałaś tę Lilę? – upewniła się blondynka.
- Tak, dokładnie – zaśmiała się. – Masz dobre oko. Ta rola to było nie lada wyzwanie.
- Wierzę i wiem, także jesteśmy aktorkami – roześmiała się Camille.
- Naprawdę? Rany, nie spodziewałam się, że będzie tu tak sympatycznie.
- Poznałaś już tutaj kogoś? – spytała z ciekawości Jo.
- Tak – potwierdziła. – Taką słodką, małą brunetkę, która chodziła z jakimś lekko strasznym mężczyzną – zachichotała Avril – Logana, tego przystojnego chłopaka, Lucy, która swoją drogą ma świetne, rockowe kawałki i zabawnego Carlosa oraz Was, dziewczyny – zakończyła wymieniać z uśmiechem.
- To nieźle jak na jeden dzień – pochwaliła ją blondynka, ukradkiem spoglądając na Camille. W końcu Avril nie była nieatrakcyjna, wręcz przeciwnie i na dodatek poznała już Logana, którego określiła jak określiła. Na twarzy jej przyjaciółki nie było jednak widać wielkich zmian. Jo już nie wiedziała, czy to jej oczy płatają figle, czy tak jest naprawdę, ale miała wrażenie, że brunetka jedynie lekko spochmurniała.
- Może się umówimy na ten wieczór? – zapytała Jo, uśmiechając się do Avi.
- Hm… mówisz o babskim wieczorze? – zaśmiała się sympatycznie.
- Niekoniecznie… jakbyście pozwoliły, zabrałabym Kendalla…
- A kto to? – zaintrygowana zapytała.
- Mój chłopak, przyjaciel Logana, tego, którego już poznałaś.
- A ty, Camille? Z kim wbijesz? – zaśmiała się przyjaźnie Nowa.
- Do dziesiątej rano miałabym z kim, aczkolwiek już nie mam… może James i Carlos z Big Time Rush dotrzymają nam towarzystwa? – zaproponowała.
- A to Logan jest z tego zespołu, nieprawdaż?
- Tak… - odpowiedziała niepewnie Camille.
- To… może on… no wiecie, on też?
- Pewnie! – Jo wyprzedziła Cami, która z pewnością odpowiedziałaby coś w stylu „on jest dzisiaj zajęty…”. Blondynka miała szczerą nadzieję, iż tym spotkaniem pogodzi jej przyjaciółkę z chamskim co prawda, Loganem.
- Ale… - zaczęła Camille, jednak Jo kopnęła ją w stopę. „Ał” wydobyła z siebie ciche jęknięcie brunetka.
- Co ale? – Avril niezbyt wiedziała, w jakim kierunku zmierza rozmowa.
- Camille chciała powiedzieć, że… że mamy mało czasu na przygotowanie się do tego wieczoru i powiadomienia o tym chłopaków, jednakże, kochana Cami, damy sobie radę – zmyśliła, patrząc się znacząco na brunetkę.
- Okej, to ja spadam, bo muszę jeszcze posprzątać w swoim pokoju. Ach, te przeprowadzki – zaśmiała się. – To gdzie się spotykamy?
- To może… my do ciebie wpadniemy i razem pójdziemy do chłopaków? – zaproponowała pełna życia i pomysłów Jo.
- Okej… 4G…

- Zapamiętamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz